Wilcza studnia na Rynku w Pruchniku
Na pruchnickim rynku zakończyły się prace związane z budową wilczej studni. Dodatkowo posadzono drzewa, różnorakie trawy, krzewy oraz krokusy i tulipany, które ucieszą oko już wczesną wiosną. Zapraszamy do obejrzenia krótkiej fotorelacji.
Zachęcamy mieszkańców oraz odwiedzających nasze miasteczko turystów do spacerów. Zwłaszcza wieczorem.
Przypominamy również legendę związaną ze studnią:
Dawno temu górzyste tereny Pruchnika porastały gęste lasy i knieje. Pełno w nich było różnorakiego zwierza, a zwłaszcza budzących powszechny strach wilków. Ogromne watahy dokuczały Pruchniczanom, porywały trzodę chlewną. Były tak zuchwałe, że często atakowały również mieszkańców. Na różne sposoby starano się bronić przed drapieżnikami, nie pomagały liczne obławy i polowania. Ludzie ze strachu przed nimi kryli się w domach, na ulicach zrobiło się pusto.
Pewnego dnia młody kupiec pruchnicki Bartosz udał się do kościółka, aby pomodlić się do św. Mikołaja, który od dawna uznawany był za ujarzmiciela wilków. Bartosz chciał wyzwolić mieszkańców spod ataków wilków i za wszelką cenę przywrócić do normalności życie w Pruchniku. Kupiec nie miał komu sprzedawać swoich towarów, które zalegały w izbach. Ludziom, a także jemu samemu, żyło się coraz trudniej.
W nocy, po dniu kiedy modlił się w kościółku, przyśnił się Bartoszowi św. Mikołaj, który powiedział mu, że właśnie dzięki jego sprytowi oraz niebywałej odwadze Pruchnik wyswobodzi się od wilczych ataków. Wczesnym rankiem zerwał się z łóżka i pełen wiary i nadziei pobiegł na rynek porozmawiać z okolicznymi mieszkańcami o swoim śnie. Napotkał grupę Pruchniczan, którzy właśnie kopali studnie. To podsunęło mu pomysł, jak pozbyć się raz na zawsze natrętnych wilków. Jeszcze tego samego dnia mieszkańcy Pruchnika przystąpili do wykonania Bartkowego pomysłu. Pogłębili paść, przykryli ją gałązkami i przywiązali owieczkę. Gdy zapadł zmrok, zwabiony przynętą wilk wkroczył na rynek. Basior był olbrzymi, miał czarną błyszczącą sierść i wielkie, świecące oczy. Zwierzę rzuciło się na swoją ofiarę i wpadło do wykopanej jamy. Głośny skowyt cierpienia rozszedł się po pruchnickim rynku. Bartoszowi żal zrobiło się zwierzęcia, postanowił go wyciągnąć. Oswobodzony wilk jakby skinął łbem i odszedł. Odtąd ludzie w Pruchniku nie musieli się już obawiać ataków watahy. Wilki, będąc zwierzętami odważnymi, potrafiły odwagę i szlachetność ludzi docenić i uszanować.
Życie wróciło do miasteczka, ożywił się handel, zaś studnia na rynku wilczą została nazwana. Od tego czasu odgłos wycia wilka dobiegający z dna zwiastował rychłe szczęście i powodzenie.